Ekologiczne palenie, czyli czego nie wrzucać do pieca

3
7352

Wraz z sezonem grzewczym nasila się problem smogu. Niestety, główną przyczyną tego zjawiska jesteśmy my sami – jesienią i zimą gospodarstwa domowe emitują ogromne ilości szkodliwych związków przez swoje kominy.

„Piec przyjmie wszystko”. Niby prawda – wrzucić można wszystko, co pod ręką, a resztą zajmą się płomienie. Sęk w tym, co zostaje wydalone przez komin. A przy nieracjonalnym paleniu w piecu powietrze „wzbogaca” się o całą tablicę Mendelejewa, łącznie z metalami ciężkimi. W czasach epidemii chorób nowotworowych to zagrożenie, którego nie można lekceważyć. Trucizny latami gromadzą się w organizmie, by po latach dać o sobie znać w postaci podstępnej choroby. Czego się zatem wystrzegać?

Przede wszystkim tworzywa sztuczne. Nawet przedszkolak wie, że do pieca absolutnie nie wolno wrzucać plastiku czy gumy. Stare opony, pampersy, foliówki czy plastikowe butelki to bardzo zły wybór. Takie odpady zamieniają się w szereg trujących związków, których używano choćby w komorach gazowych Auschwitz. Chociaż drewno wydaje się być dobrym materiałem na opał, należy unikać go, gdy jest pomalowane, polakierowane lub zaimpregnowane. Meble, ramy okienne i im podobne, a raczej pokrywające je impregnaty, farby i lakiery, to mieszanki szkodliwych chemikaliów, które po spaleniu trafiają prosto do płuc. Nie najlepszym rozwiązaniem jest też palenie płyt meblowych – wiórowych, paździerzowych czy paneli podłogowych. W ich przypadku, prócz lakierów, zagrożenie stanowią syntetyczne lepiszcze. Papier natomiast dobrze nadaje się na rozpałkę, ale pod warunkiem, że pochodzi np. z szarych gazet. Czasopisma z połyskującymi kartkami i kolorowym nadrukiem lepiej oddać na recykling – nie dość, że trują, słabo się palą, to na dodatek tworzy się z nich drobny popiół, wylatujący kominem. To z kolei grozi nieumyślnym wznieceniem pożaru.

Czując zimą swąd palonego plastiku albo gumy, od razu nasuwa się pytanie: czy ludzie nie wiedzą, że to szkodliwe? Przecież temat smogu i ogólnie ekologii bez przerwy jest wałkowany w mediach, akcji uświadamiających też pełno, a mimo tego wrzucają do pieca co popadnie. Prawda jest taka, że większość ma dużą świadomość skutków palenia śmieci, ale zawsze znajdzie się dobre usprawiedliwienie. Właśnie przywieźli nowe meble do salonu – przecież szkoda wyrzucić starych na śmietnik, skoro można je spalić i mieć ciepło! Szwagier oddał niepotrzebne palety – trzeba wykorzystać okazję i zaoszczędzić na węglu! Poza tym kilka plastikowych butelek i tak nie poprawi sytuacji, a zresztą skoro sąsiad może, to dlaczego nie ja?! Takich przykładów można przytaczać w nieskończoność. Niektórzy zasłaniają się też sytuacją finansową, bo po prostu nie stać ich na dobry opał czy wywóz śmieci i palą tym, co mają. Motyw i tak nie ma tu wielkiego znaczenia. Skutki tej bezmyślności odczuwamy nie tylko my i sąsiedzi, ale też ludzie kilka kilometrów stąd, a w dalszej perspektywie nasze dzieci, wnuki i prawnuki. Warto? Niekoniecznie.

Do niedawna świadome zanieczyszczanie środowiska wielu uchodziło płazem. Na szczęście ta sytuacja zaczyna się zmieniać. Prawo zezwala Straży Miejskiej i upoważnionym urzędnikom na kontrole domowych kotłowni. W przypadku ewidentnego łamania prawa można spodziewać się mandatu w wysokości do 500 zł, a nawet skierowania sprawy do sądu, jeśli palacz jest wyjątkowo butny i mandat niczego go nie nauczył. Może do świadomości niektórych trafi fakt, że palenie byle czym nie tylko może ściągnąć na głowę kłopoty, ale i skutecznie uszkodzić piec. Chemikalia powstałe w wyniku spalania odpadów powodują bowiem korozję blach pieca i uszkodzenia muru komina.

Podsumowując: z pozoru niewinne spalenie kolorowej gazety wcale takie nie jest. Toksycznych gazów nie widać, nie czuć, a mimo tego bez przerwy je wdychamy, stopniowo doprowadzając organizm do ruiny. A przecież wcale nie chodzi o to, by wydawać fortunę na atestowany węgiel czy inne porządne paliwo. Sztuką jest palenie i ekonomiczne, i ekologiczne.

 

3 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

dwadzieścia − 18 =